Jak się nie zagubić, wspierając swoje dorastające dziecko

Wywiad z Aleksandrą Milczarek, autorką książki „Nastolatki na rozdrożu”

Skąd potrzeba napisania książki „Nastolatki na rozdrożu”?

Kiedy zaczęłam pracę jako psychoterapeutka z młodzieżą, szybko zauważyłam że jednym z najczęstszych pytań rodziców jest „czy to normalne w tym wieku?”. Myślę, że to bardzo zasadne pytanie i że rodzice bardzo potrzebują wiedzy na temat tego jak przebiega okres nastoletni oraz wskazówek dotyczących tego jak reagować na różne trudności. Moim kłopotem było jednak to, że w czasie pracy z konkretnymi rodzicami, praktycznie niemożliwe jest przekazanie im szerokiej wiedzy na ten temat. Pomyślałam wtedy, że poszukam na rynku takiej ogólnej, kompleksowej książki na ten temat i będę ją rodzicom polecać na początku terapii. Mimo poszukiwań, nie znalazłam odpowiedniej pozycji i wtedy pierwszy raz pojawiła się myśl, że muszę coś takiego napisać, choćby na moje własne potrzeby. Wtedy nie miałam na to przestrzeni, ale kiedy nadarzyła się okazja, ogólny pomysł właściwie już był.

Badania na temat kondycji psychicznej nastolatków prezentują ponure statystyki czy Pani zdaniem rzeczywiście „wszystko jest winą smartfonów”?

Zdecydowanie nie! Mam wrażenie, że dorośli przeceniają rolę smartfonów w życiu dziecka, a nie doceniają swojej własnej. Oczywiście jest wielu nastolatków, którzy nadużywają Internetu i absolutnie nie podważam statystyk i wyników badań. Jednak kiedy nastolatek niewłaściwie korzysta z sieci, to zazwyczaj wynika to z czegoś innego, a smartfon jest tylko próbą znalezienia rozwiązania na coś, co jest korzeniem problemu.

Czy zgodzi się Pani ze stwierdzeniem, że kiedyś młodzi mieli łatwiej?

Na pewno mieli inaczej! Trudno mi porównać wyzwania dzisiejszych nastolatków np. z tymi, które dotyczyły mnie jako nastolatki. Świat był wtedy zupełnie inny, mieliśmy znacznie bardziej ograniczony dostęp do informacji, inne wydarzenia działy się na świecie. Dzisiejsza technologia z jednej strony daje o wiele więcej możliwości i ułatwia codzienność, z drugiej strony ta mnogość możliwości wiąże się często ze stresem, wynikającym z tego, że nie ze wszystkich możliwości da się skorzystać. To trudne dla dorosłych, a co dopiero dla rozwijających się nastolatków!

„Wiesz, że dojrzewa, gdy z dnia na dzień staje się kosmitą” stwierdził jeden z ojców nastolatka. Jak się nie zagubić, wspierając dorastające dziecko?

Bardzo chciałabym, żeby na to pytanie istniała krótka odpowiedź, a mam poczucie, że nawet książka, która ma taki podtytuł nie wyczerpała tematu. To prawda, że czas dorastania to kompletnie nowe terytorium do odkrycia, zarówno przez dziecko jak i nastolatka. Myślę, że pomocne może być wspólne podróżowanie po tym terytorium i poznawanie jego zakamarków. Nagłe spotkanie z kosmitą może być przerażające, ale może się też okazać, że ten kosmita nie chce nas rozszarpać na strzępy, a poznawanie go może być ciekawe i ekscytujące, dla obu stron.

Czy istnieje “złota rada” dla rodzica dziecka, które zmaga się z problemami emocjonalnymi?

Przestać szukać złotych rad i pogodzić się z tym, że one nie istnieją. A co za tym idzie zrozumienie, że rodzic nie jest w stanie znaleźć prostego rozwiązania na problemy swojego dziecka. Pracując z nastolatkami nieustannie odkrywam jak wiele daje podejście bardziej bycia i słuchania niż „pomagania”. Kiedy nastolatek czuje się usłyszany i ma świadomość, że dorosły naprawdę przy nim jest – zaskakująco szybko odkrywa naprawdę mądre rozwiązania swoich problemów.

Kiedy do specjalisty lub jakie sygnały bądź zmiany w zachowaniu naszych nastolatków powinny nas zaniepokoić?

Przede wszystkim na pewno wtedy, kiedy mówi, że tego potrzebuje. Na pewno wtedy, kiedy słyszymy mniej lub bardziej wprost o tym, że dziecku nie chce się żyć, albo że boi się, że zrobi sobie krzywdę. Ale także wtedy, kiedy w głowie rodzica pojawi się myśl, że może warto skorzystać ze wsparcia specjalisty. W okresie nastoletnim dzieje się bardzo dużo i czasami bardzo szybko. Rodzicom nie jest łatwo ocenić która zmiana wynika z dojrzewania, a która powinna niepokoić. Więc jeśli pojawia się jakiekolwiek zastanowienie nad tym czy warto skorzystać z pomocy, to myślę, że warto! Nie musi to być od razu psychoterapia nastolatka, na początek można wziąć udział w warsztatach dla rodziców albo skorzystać z konsultacji rodzicielskiej. Marzy mi się świat, w którym rodzice biorą udział w takich konsultacjach nie tylko, żeby rozwiązywać problemy, ale również po to, żeby nabrać pewności, że wszystko jest w porządku.

Jakie są najczęstsze powodu wizyty nastolatków u terapeuty? Z czym nie radzą sobie najczęściej młodzi dorastający ludzie?

Często są to jakieś trudne wydarzenia w życiu, które sprawiają, że trudniej radzić sobie z emocjami. Mam na myśli zarówno doświadczenia powszechnie uznawane za trudne, jak np. śmierć w rodzinie albo przemoc rówieśnicza. Jednak stresujące są też momenty takie jak koniec szkoły i konieczność wybrania nowej, albo przeprowadzka. To sytuacje, które powodują u nastolatków o wiele więcej stresu niż nam się czasem wydaje.

Czy z Pani doświadczenia wynika, że młodzi mają wsparcie rodziców w procesie powrotu do równowagi emocjonalnej? Czym to wsparcie się objawia konkretnie? Co robią rodzice, jak wspierają swoje dzieci w tym trudnym czasie?

Mam to szczęście, że miałam możliwość oglądania tej sytuacji z kilku perspektyw. Z perspektywy pracy w prywatnym gabinecie mogę powiedzieć, że nastolatki zdecydowanie mają wsparcie, skoro rodzice przyprowadzają je do specjalisty i są gotowi za to płacić. Czasem rodzice nie mają pewności jak właściwie wspierać dziecko, ale praca nad tym jest ważną częścią pracy z nastolatkiem.

Z perspektywy pracy w telefonie zaufania wiele razy byłam świadkiem odwrotnej sytuacji, kiedy rodzice mówią, że dziecko przesadza, że wymyśla i że psycholodzy są dla wariatów.

Z perspektywy pracy w szkole, myślę że po prostu jest różnie i że odpowiedzi na to pytanie jest tyle, ile rodziców na świecie.

Na pewno nigdy nie spotkałam rodzica, który chciałby źle dla swojego dziecka. Kłopot jest bardziej w tym jak dorośli rozumieją dobro dzieci i jaki mają pomysł w dojściu do tego, co według nich dobre. Właśnie dlatego myślę, że wspieranie rodziców jest tak ważną częścią wspierania nastolatków!

Co utrudnia terapię nastolatka?

Jest taki obrazek, który krąży w Internecie, na którym widać kota, który właśnie przeszedł po świeżo wylanym betonie. Jeden z podpisów tego obrazka mówi o tym, że kot to rodzina, a świeżo wylany beton to praca na terapii. Myślę, że coś w tym jest, choć nie ograniczałabym tego kota tylko do rodziny.

Terapia trwa zazwyczaj 50 minut w tygodniu. O ile w przypadku dorosłej osoby, jeśli ma ona motywację do pracy nad sobą, to cokolwiek zdarzy się w pozostałej części tygodnia – może być to przekłute za coś, co przysłuży się terapii. Jeśli nastolatek przez cały czas słyszy od bliskich dorosłych, że jest beznadziejny, albo jeśli tkwi w szkole, która nakłada na niego ciężar nie do udźwignięcia – to te 50 minut jest ważne, ale bardziej jako chwila na złapanie oddechu po to, żeby przetrwać resztę tygodnia.

Jak radzą sobie sami rodzice? Z czym przychodzą do gabinetów?

Jeśli przychodzą jako rodzice, to zazwyczaj z niepokojem i z wątpliwością czy to, co dzieje się z ich dzieckiem to „to całe dojrzewanie”, czy też coś poważniejszego. Oczywiście przychodzą też ze swoimi bagażami i przekonaniami na swój temat, które przecież mocno wpływają na to jak radzą sobie z rolą rodzica.

Czy większość nastolatków, którzy trafiają do Pani gabinetu rzeczywiście potrzebuje terapii? Czy może ich trudności wynikają z funkcjonowania w trudnym otoczeniu społecznym, rodzinnym?

Trudno mi jest jasno to rozdzielić, bo myślę, że w tym przypadku granica nie przebiega pomiędzy konkretnymi osobami, a wszystko zależy od etapu, na którym nastolatek trafia do gabinetu. Jeśli pojawia się jakaś trudność w funkcjonowaniu nastolatka, to zazwyczaj wynika ona z jakiejś mniejszej lub większej trudności w jego otoczeniu. Jeśli takie dziecko otrzyma wsparcie odpowiednio wcześnie – nie potrzebuje terapii, ale tzw. psychoedukacji. Czyli nauczenia się np. tego po co są emocje i jak sobie z nimi radzić. Jeśli środowisko jest rzeczywiście trudne, to pomocna jest wtedy też zmiana w nim (np. zmiana szkoły lub zmiana w jakimś zachowaniu rodzica). Natomiast jeśli dziecko długo funkcjonuje w środowisku, które jest dla niego niewspierające, to utrwala destrukcyjne przekonania na swój temat i uczy się sposobów działania, które nie są dla niego pomocne na dłuższą metę. Wtedy potrzebna jest dłuższa psychoterapia, często też terapia rodzinna i wsparcie lekarza psychiatry.

Jak Pani ocenia kompetencje młodych w zakresie budowania relacji społecznych i komunikacji z rówieśnikami?

Znów trudno to ocenić jednoznacznie. Myślę, że większość nastolatków radzi sobie w tym obszarze bardzo dobrze. Budowanie relacji społecznych jest na tym etapie tak ważne, że jeśli dorośli nie przeszkadzali w tym w dzieciństwie ani nie przeszkadzają w nastoletniości – to młody człowiek wspaniale sobie z tym poradzi.

Jest też oczywiście grupa, która ma z tym duży kłopot. Często doświadczenie pandemii ten kłopot pogłębiło, szczególnie jeśli przypadło na początek szkoły. Jednak źródła tego kłopotu w każdym przypadku są inne i wymagają indywidualnego podejścia.

Wiemy, że jednym z większych wyzwań dla dzisiejszych nastolatków jest wszechobecne poczucie osamotnienia i brak prawdziwych przyjaciół, bliskich wspierających rówieśników. Mimo stałego bycia w kontakcie z rówieśnikami, bliskość tych relacji jest powierzchowna. Jaka jest na to recepta?

Ja mam chyba trochę inne doświadczenie, bo mam wrażenie, że wsparcie rówieśników jest często tym, co daje nastolatkom siłę i poczucie, że jest ktoś, kto ich rozumie.

Jest też oczywiście duża grupa, która ma inaczej, znam też te głosy o powierzchownych relacjach z rówieśnikami, o samotności i poczuciu odrzucenia. Jednak tak jak wspomniałam przed chwilą, wtedy ważne jest odkrycie jak to działa w przypadku tej konkretnej osoby.

Jak możemy pomóc młodym jako dorośli, rodzice, w budowaniu tych kompetencji i uczeniu się wchodzenia w wartościowe relacje i utrzymywania ich?

Myślę, że przede wszystkim dbać o to, żeby nasza relacja z nastolatkiem była wartościowa, bliska i szczera. Nastolatki naprawdę potrzebują dobrych relacji z dorosłymi, dużo bardziej niż to okazują. Jeśli w naszych kontaktach z nimi pokażemy im, że mogą być sobą, że są szanowani i że ich wspieramy, to nie będą musieli szukać akceptacji w niewłaściwych relacjach z rówieśnikami. Od nich też będą oczekiwali szacunku i sami będą ten szacunek okazywać.

I mówiąc o relacjach z dorosłymi nie mam na myśli tylko rodziców. Często właściwa relacja z nauczycielem, ciocią albo inną ważną osobą może naprawdę uratować nastolatkowi zdrowie psychiczne!

Dużo mówi się o trudności okresu dojrzewania. A przecież jest to czas młodości, intensywnych zmian, ciekawości świata, w pewnym sensie także wolności i nieograniczonego potencjału twórczego. Jaka jest największa wartość okresu dojrzewania Pani zdaniem i czy młodzi potrafią ją dostrzec?

Wydaje mi się, że mogą nie zastanawiać się nad tym na co dzień, więc nie mam pewności, że potrafią ją dostrzec. Ale nawet jeśli tak jest, to myślę, że ważniejsze jest to, żeby potrafili z tej wolności i potencjału korzystać.

Ostatnio przez chwilę obserwowałam z oddali jakąś szkolną grupę, która była na plaży o zachodzie słońca. Część z nich robiła zdjęcia, część rozmawiała w parach, a niektórzy stali w dużej grupie wygłupiając się i próbując jakichś akrobacji. Ktoś puszczał muzykę, ktoś darł się w niebogłosy. Można by pomyśleć, że przeszkadzają innym, albo że mają głupie pomysły i może lepiej, żeby tak nie skakali, bo będzie trzeba jechać z kimś do szpitala i „narobią problemu”. Na szczęście nie zauważyłam, żeby ktoś im coś takiego komunikował. Pomyślałam wtedy, że to bardzo fajny czas! I że dobrze, że dorośli nie przeszkadzają im i nie zabierają takich ważnych, „zwykłych”, nastoletnich chwil.

Wywiad został przeprowadzony przez Joannę Parasiewicz, członkinię zespołu Instytutu Mindset.

UDOSTĘPNIJ: